- Kamunikat.org
- Бібліятэка
- Кнігазборы
- Калекцыі
- Іншае
Do roboty, koniec końców, wybrałem Franka zwanego Depresją. Ustaliliśmy, że kiedy on będzie kopał, ja poodpoczywam, łykając dla kurażu z flaszki. — tej, co postawił nam Stary Kościu. Potem, on odzipnie, a ja pokopię. Tyle, że Franek nie pije — od dzieciństwa odczuwa przemożny wstręt do alkoholu. „Przemożny wstręt do alkoholu!" — kto tak u nas mówi? No, Franek... Ale on ciurkiem ogląda telewizję, i dlatego gada jak telewizor. Może z tego bierze się u niego ta cala depresja? Od samego początku wiedziałem, że będzie tak: najpierw ja pokopię, potem, jak wylezę z dołu i łyknę samodzielnie z flaszki, to Franek zacznie gadać o tej swojej depresji. Na to ja — łyk samodzielnie z flaszki — i czym prędzej do dołu.... I tak, jak ułożyłem to w głowie, tak i się stało. Kopiemy więc sobie; ja albo popijam i wtedy odpoczywam, albo jak nie odpoczywam, to Franek gada o swojej depresji. Wtedy to już naprawdę ciężko. Dół coraz głębszy, trzeba mocno machać łopatą, żeby wyrzucić ziemię na zewnątrz. Robi się ciemno; straszno. I Franek pohaukuje z góry. Nie starczy już szturchnąć ziemię raz. Trzeba wgryzać się w nią z mozołem, diubnąć ze dwa albo i trzy razy, żeby ją rozruszać. Opiera się ona, wywija spod łopaty, albo pokazuje twarde kły — znaczy się kamienie i jakieś coś, czego nie rozpoznaję... A Franek opowiada i opowiada o tej swojej depresji... (Depresja. Fragment)