Requiem dla piły motorowej

Arłou Uładzimier


Flagi nad miastem.

Scenka heroiczna z czasów niepodległości

OSOBY:

POETA I BARD Siarżuk Sokałau-Wojusz.

PRZEWODNICZĄCY POŁOCKIEJ RADY BIAŁORUSKIEGO FRONTU NARODOWEGO (BFN) Anatol Kulik, osądzony za próbę wywieszenia biało-czerwono-białej flagi w okresie gorbaczowowskiej przebudowy.

PRZYJACIEL POETY I BARDA oraz wszystkich pozostałych Bazyl Chramcou, osądzony za to samo w tym samym okresie.

DZIENNIKARKA witebskiej gazety obwodowej „Narodnaje słowa” Łarysa Małaszenia.

AUTOR scenki heroicznej.

ZASTĘPCA PRZEWODNICZĄCEGO RADY MIEJSKIEJ tow. Kamarou.

Portierka, milicjanci, typy po cywilnemu.

Akcja rozgrywa się przed budynkiem Połockiej Rady Miejskiej, w jego głębiach, a także na strychu i na dachu.

Sobota, trzeci dzień po tym, jak sesja Rady Najwyższej Republiki Białoruś zatwierdziła nową Flagę Państwową.

Nad budynkiem rady miejskiej w najlepsze powiewa stary, czerwono-zielony, sierpowato-młotkowaty, bolszewicko-muzułmański „fłag” BSRR.

W inscenizacji może brzmieć Hymn Państwowy BSRR albo popularna piosenka ludowa: „Slewa mołot, sprawa sierp, Eto nasz sowietskij gierb. Chocziesz żni, a chocziesz kuj...” itd.

ODSŁONA 1

(Pięć pierwszych osób z biało-czerwono-białą flagą żwawo wchodzi po schodach i wstępuje do gabinetu zastępcy przewodniczącego rady miejskiej tow. Kamarowa, który w dniu wolnym od pracy troszczy się o mieszkańców Połocka trwając na swoim stanowisku.)

PRZEWODNICZĄCY RADY BFN: Panie Kamarou...

ZASTĘPCA PRZEWODNICZĄCEGO RADY MIEJSKIEJ: (Ogląda się jak zaszczuty, być może myśli, że przyszli go aresztować.) Co znowu?

POETA I BARD: Dlaczego Rada Miejska nie wykonuje uchwały Rady Najwyższej o Fladze Państwowej?

ZASTĘPCA PRZEWODNICZĄCEGO RADY MIEJSKIEJ: (Wyraźnie uspokajając się.) Jakiej uchwały? Nie było rozporządzenia, więc nie wykonujemy. Będzie rozporządzenie — będziemy wykonywać.

POETA I BARD: Wśród nas jest dwóch osądzonych za tę flagę.

ZASTĘPCA PRZEWODNICZĄCEGO RADY MIEJSKIEJ: Ja nic nie wiem. Proszę mi nie przeszkadzać w pracy. (Udaje, że coś pisze, a w rzeczywistości na papierze kilka razy zatacza obwódkę wokół zagadkowego słowa „awansować”).

PRZEWODNICZĄCY RADY BFN: Pan ma swoją pracę, a my swoją.

ZASTĘPCA PRZEWODNICZĄCEGO RADY MIEJSKIEJ: (W jego spojrzeniu, delikatnie mówiąc, przebija niechęć do gości, a wraz z nią — bezradna złość: takiego obrotu sprawy jeszcze w życiu tow. Kamarowa nie było.) Kim w ogóle jesteście?

POETA I BARD: Jestem członek Zarządu Głównego BFN Sokałau-Wojusz.

ZASTĘPCA PRZEWODNICZĄCEGO RADY MIEJSKIEJ: (Macha rękami.) A kto by was nie znał!

PRZEWODNICZĄCY RADY BFN: (Surowo.) Panie Kamarou, potrzebujemy klucza od wejścia na dach.

ZASTĘPCA PRZEWODNICZĄCEGO RADY MIEJSKIEJ: (Patrząc podejrzliwie na dziennikarkę.) A co tam będziecie robić?

PRZYJACIEL POETY I BARDA: Wciągać flagę państwową.

ZASTĘPCA PRZEWODNICZĄCEGO RADY MIEJSKIEJ: Będzie rozkaz, to wciągniemy.

AUTOR: (Z przesadną emfazą.) Panie Kamarou, my wiemy, że pan nienawidzi tej flagi, ale za 10 minut ta flaga będzie powiewać nad pańskim gabinetem.

ZASTĘPCA PRZEWODNICZĄCEGO RADY MIEJSKIEJ: A wy kto?

(Autor przedstawia się.)

ZASTĘPCA PRZEWODNICZĄCEGO RADY MIEJSKIEJ: W ogóle nie jesteście mieszkańcem Połocka i nie macie prawa tu się znajdować.

AUTOR: (Bezczelnie.) To niech mnie pan deportuje.

ZASTĘPCA PRZEWODNICZĄCEGO RADY MIEJSKIEJ: Jesteście chuligani!

PRZYJACIEL POETY I BARDA: (Z odcieniem złośliwości.) A pan nie wykonuje uchwały Rady Najwyższej.

(Pięcioro gości wychodzi. Tow. Kamarou gorączkowo chwyta za telefon.)

ODSŁONA 2

(Strych zapaskudzony przez gołębie. Kawałek jakiegoś transparentu ze słowami „Damy z siebie więcej...”

Przewodniczący Rady BFN razem z poetą i bardem wyłażą przez okno na dach. Przyjaciel poety oraz autor zostają na strychu, osłaniając tyły. Dziennikarka stoi na dole przed budynkiem. Bolszewicka flaga pełznie w dół. Dziennikarka zapisuje historyczny moment w notatniku. Podjeżdża suka z milicyjnym patrolem, który rzuca się do dziennikarki.)

PERWSZY MILICJANT: Gdzie tu wciągają faszystowski sztandar?

DZIENNIKARKA: (Z uśmiechem.) To nie „faszystowski sztandar”, a nasza Flaga Państwowa. Zatwierdziła ją sesja Rady Najwyższej...

PIERWSZY MILICJANT: (Jawnie powtarzając czyjeś słowa.) Tak jak ją zatwierdzono, tak samo zostanie cofnięta.

(Z przenośnej radiostacji na ramieniu sierżanta słychać głos: „Meldujcie o sytuacji!”)

PIERWSZY MILICJANT: (Spoglądając w górę, uradowany.) Melduję: jest ich tylko dwóch.

(Podjeżdża jeszcze jeden milicyjny samochód i samochód z ludźmi po cywilnemu. Wszyscy patrzą w górę. Nad budynkiem na tle burzowego nieba podnosi się biało-czerwono-biała flaga.)

ODSŁONA 3

(Z ganku rześko zstępuje czwórka tych, którzy byli na strychu i na dachu. Poeta i bard idzie z rękami założonymi na kark, za pazuchą ma zdjęty sierpowato-młotkowaty „fłag” BSRR.)

PRZEWODNICZĄCY RADY BFN: (Do pierwszego milicjanta.) Pozdrawiam z wciągnięciem Flagi Państwowej.

PIERWSZY MILICJANT: (Nie zdążył jak inni schować rąk do tyłu i zmieszany przyjmuje uścisk dłoni.) No tak, zobaczy się... (Przechwytuje baczne spojrzenie podpułkownika i całkiem traci rezon.)

PRZYJACIEL POETY I BARDA: Pozdrawiamy was, towarzyszu podpułkowniku

PODPUŁKOWNIK: (Z ogromną radością zapędziłby tych nacjonalistów do suki, ale teraz nie wie, co robić i najwidoczniej przeklina w duchu i sesję, i deputowanych.) Nie przeszkadzajcie w rozmowie służbowej.

DZIENNIKARKA: (Do pierwszego milicjanta.) Proszę o wasze nazwisko dla historii.

PIERWSZY MILICJANT: Proszę bardzo: sierżant Koszczejew.

(Nacjonaliści wymieniają rozbawione porozumiewawcze spojrzenia.)

DZIENNIKARKA: Kaszczejeu...

PIERWSZY MILICJANT: (Zaglądając jej przez ramię.) Kaszczejew pisze się przez „o”.

DZIENNIKARKA: Ja piszę po białorusku.

PIERWSZY MILICJANT: To proszę poprawić, żeby było prawidłowo.

(„Meldujcie o sytuacji!” — charczy radiotelefon na jego ramieniu.)

PIERWSZY MILICJANT: Melduję: sytuacja jest ogólnie przyjacielska.

(Otwierają się drzwi Rady Miejskiej. W głębi widać tow. Kamarowa. Najwyraźniej na jego polecenie do uczestników uroczystego wciągnięcia flagi zbliża się spiesznym krokiem babuleńka z portierni.)

PORTIERKA: (Ciężko dysząc.) Gdzie nasz sztandar?

POETA I BARD: Tutaj. (Wyciąga zza pazuchy sierpowato-młotkowaty „fłag”.)

PORTIERKA: Oddajcie własność państwową. (Chwyta mocno „fłag”, takim samym spiesznym krokiem wraca do budynku Rady Miejskiej i zamyka drzwi od środka na zasuwkę. Uczestnicy wejścia na dach proponują podpułkownikowi sporządzenie protokołu. Jemu ten pomysł najwidoczniej przypada do gustu, ale absurd sytuacji rozumie nawet on.)

PODPUŁKOWNIK: Nie przeszkadzajcie w rozmowie służbowej.

POETA I BARD: (Podstępnie.) Towarzyszu podpułkowniku, a jaka flaga powiewa nad waszym wydziałem?

PODPUŁKOWNIK: (Zaskoczony.) Na razie żadna.

POETA I BARD: Zaraz damy wam nową, mamy jeszcze kilka.

PODPUŁKOWNIK: (Nie czekając na niebezpieczny prezent szybko wsiada do samochodu.) Do wydziału!

(Za podpułkownikiem rusza samochód z milczącymi typami po cywilnemu, potem suka patrolu. Na pustym placu przed budynkiem zostaje piątka tych, którzy rozpoczynali scenkę. Wyczuwa się, że wszystkim doskwiera pragnienie.

W przypadku inscenizacji może brzmieć hymn Makara Kraucowa „Wyjdziemy zwartych mas szeregiem...”

Nad Radą Miejską powiewa biało-czerwono-biała flaga.

To wszystko.)

Wrzesień, 1991.

Jan Maksymiuk